Jak zabezpieczyć nasz dom przed złodziejami?

Kategoria: Artykuły Utworzono: czwartek, 23 sierpień 2012 Daniel Kossakowski

Według statystyk to właśnie latem jest najwięcej włamań. Zanim pojedziemy na urlop, warto utrudnić życie złodziejom. Może się to jednak wiązać z pewnymi kosztami!

W związku z narastającą liczbą włamań w naszej dzielnicy postanowiliśmy napisać ten poradnik, który być może uchroni kogoś od niepożądanych gości w swoim domu.

Eksperci są jednak zgodni – na bezpieczeństwie nie ma co oszczędzać. Kompletny wielofunkcyjny system ochrony przed intruzami to wydatek rzędu 10 tys. zł. Ale pożądane efekty można uzyskać już kosztem kilkuset złotych.

Jednak zanim przejdziemy do sposobów wyrafinowanych technicznie, zacznijmy od tych prostych, darmowych, o których niejednokrotnie zapominamy.

Ile okien, tyle wejść do domu!

Złodzieje by wejść  do domu, częściej wybierają okna. Jest z nimi o wiele mniej problemów, niż z drzwiami. Czasami wystarczy lekko podważyć uchylone okno i już mamy gościa w domu pod naszą nieobecność. Wyjeżdżając, czy też wychodząc nawet na chwile, powinniśmy zamknąć szczelnie wszystkie okna i drzwi. Przestępcom jest trudniej (choć wcale nie trudno!) wejść przez zamknięte, niż otwarte okno.

Pan sąsiad zerka, dobra?

Wyjeżdżając, warto podejść do sąsiadów i poprosić o wzmożoną uwagę na nasz dom. Wzmożony wzrok i słuch przyjaciół zza płotu lub naprzeciwka zawsze może zanotować jakieś niestandardowe hałasy i ruchy.

Z technologią za pan brat!

Profesjonalnego włamywacza, z nowoczesnym sprzętem, niewiele może zatrzymać (według statystyk wejście zajmuje mu ok. 40 sekund). Ale tacy zazwyczaj nie włamują się do zwykłych domów i mieszkań.

Większość zgłaszanych na policję włamań to robota mało wyrafinowana – wybicie szyby, wyważenie drzwi lub okna, rozwiercenie zamka. Zabezpieczenie przed takim mniej wyrafinowanym rabusiem jest możliwe. Zwłaszcza przy użyciu obecnej technologii, która wciąż tanieje.

Syrena jak u strażaków

W ostatnich latach gwałtownie wzrasta liczba instalowanych systemów alarmowych. – Dzieje się tak dlatego, że ich ceny znacznie spadają, zaś technologie się rozwinęły. Alarmy mają coraz większe możliwości i są coraz prostsze w obsłudze – mówi Mirosława Rulińska, redaktor naczelna branżowego pisma „Twierdza”.

Koszt systemu alarmowego dla przeciętnego domu (centrala, syrena, czujki na wejścia i okna oraz kilka do pokojów) powinien zamknąć się w granicach 2 - 4 tys. zł. Jeżeli mamy zamiar podpisać umowę na monitoring domu czy mieszkania z firmą ochroniarską, warto zapytać o zamontowanie przez nią własnego systemu alarmowego. Firmy ochroniarskie zazwyczaj montują swój system po kosztach albo wręcz do niego dokładają.

Jednak są też tańsze rozwiązania, niż profesjonalny system alarmowy. Od pewnego czasu rynek zalewają chińskie pseudo-alarmy, które przykleja się na drzwiach lub oknach. Działają one jak elektromagnes, przy rozwarciu obwodu uruchamiają syrenę. Do nabycia w sklepach budowlanych. Ceny zaczynają się już od 9zł za sztukę.

Wielki brat patrzy

Z roku na rok rośnie liczba kamer montowanych na prywatnych posesjach. To również efekt spadku cen na tym rynku. Podstawowy system monitoringu domowego (4 kamery z podczerwienią na każdym rogu domu, rejestrator z podłączeniem do komputera albo domowego telewizora) to wydatek ok. 2 tys. zł. Dobra kamera kosztuje 200–500 zł. 8 kamer to już zaawansowany system. Warto kupić kamery z wykrywaniem ruchu – uaktywniają się i nagrywają dopiero, gdy coś podejrzanego wejdzie w kadr.

Co ciekawe, rynkowym przebojem stają się tzw. atrapy, czyli urządzenia przypominające prawdziwe kamery (kosztują 20–100 zł). Niektóre migają światełkiem albo ustawiają się w kierunku, gdzie coś się porusza. Po co? – Już sam widok kamery działa na złodzieja zniechęcająco. Im ich więcej, tym lepiej. Dlatego niektóre firmy stosują promocje: do każdej zamawianej kamery dodają atrapę gratis.

Zabezpieczenia mechaniczne

Choć profesjonalne systemy posiadają obecnie swoje zasilanie awaryjne warto przyglądnąć się też sposobom, które nie zawodzą, gdy brakuje prądu,

Zamki antywłamaniowe

Od kilku lat widać też tendencję do masowej wymiany zamków. Klasyczne (tzw. typu yale, z płaskim ząbkowanym kluczem) ustępują miejsca bardziej skomplikowanym mechanizmom wielozastawkowym i zapadkowym. Często z nowymi rodzajami kluczy, np. płaskim, w którym nawiercone są różnej wielkości otwory, lub cylindrycznym, na którym umieszczono różnej głębokości nacięcia. Otworzenie takiego zamka bez oryginalnego klucza jest trudne.

Złodziej może co prawda próbować zrobić jego odcisk (tzw. metoda na prezerwatywę, po włożeniu do zamka cienkiej gumy wpuszcza się do środka piankę montażową, która zastyga w nim jak w formie), ale działa to tylko w przypadku najtańszych, nieatestowanych modeli.

Okienko z niespodzianką

Za najlepsze zabezpieczenie okien powszechnie uznaje się kraty, ale ta moda powoli traci popularność. Są paskudne, zabierają część światła, odcinają drogę ucieczki w razie pożaru. W domu jednorodzinnym można je wyrwać samochodem (zazwyczaj razem z kawałkiem ściany). Pojawiła się też wśród złodziei metoda „na Jamesa Bonda”, polegająca na schłodzeniu kraty sprężonym ciekłym azotem. Wtedy od jednego uderzenia młotkiem krata pęka.

Nie po to płaci się setki tysięcy za mieszkania i domy z atrakcyjnym widokiem, aby go później kratować – przekonują producenci okien i proponują szereg zabezpieczeń. Przede wszystkim grube (np. 1 cm), trudne do zbicia szyby, klejone z warstwami folii. Dodatkowym zabezpieczeniem takiego okna powinny być antywłamaniowe okucia i elementy antywyważeniowe w konstrukcji samej ramy. Przydadzą się też klamki z zamkiem na kluczyk. Te usprawnienia podnoszą cenę okna o 20–25 proc.

Autorem tego tekstu jest Daniel Kossakowski.

Twórca i główny redaktor serwisu Klukowo.com oraz Matarnia24.pl od 2011 roku. Przewodniczący zarządu podczas pierwszej kadencji rady dzielnicy Matarnia.